Z okazji swoich urodzin postanowiłem dać coś w prezencie moim czytelnikom. Oto i on.
Jakieś pół roku temu postanowiliśmy grać ze znajomymi w Realms of Cthulhu. Prowadziłem. Sesje odbyły się 2 i były raczej kiepskie - chyba jednak nie do końca czułem zarówno epokę, jak i w samej mitologii i estetyce Lovecrafta lepiej się czuję jako gracz. Po sesji pozostała jednakże ciekawostka: przygotowałem dla graczy numer gazety codziennej. Być może przyda się wam w waszych przygodach, albo zainspiruje do stworzenia interesujących źródeł dla swoich graczy.
Po 3 i pół miesiącach - znów na posterunku
Kraków, 25 stycznia.
Po 3 i pół miesięcznej przerwie oddajemy znowu w ręce Czytelników numer „Ilustrowanego Kuryera Codzienego". Wracamy znów na stary posterunek - narodowej pracy, na którym przetrwaliśmy wraz z całem społeczeństwem chwile ciężkie i radosne, dni klęski i tryumfu. Zrozumiałem jest przeto uczucie radości, z jakiem nawiązujemy tę nić serdeczną, łączącą pismo nasze z wielotysięcznemi rzeszami Czytelników i Przyjaciół. Radość nasza nie jest jednak pełną. Zamącają ją stosunki, wśród których „Kuryer" ujrzał znowu światło dzienne, a które ciążą na życiu całego narodu i każdego z osobna.
* * *
Gdy 7 października ubiegłego roku, t. j. w dniu wybuchu strajku drukarskiego zapytano przeciętnego obywatela Polski, czego oczekuje po najbliższych kilku miesiącach, odpowiedziałby niewątpliwie, że oczekuje korzystnego przełomu w sytuacyi. Odbędą się nowe wybory, nowe ukonstytuowanie władz naczelnych, a Sejm i Senat, które wyjdą z urny wyborczej wolne będą od wszystkich wad i błędów b. Sejmu Ustawodawczego - słowem Polska wzmocni się, uzdrowi gospodarczo i rozpocznie normalny okres konstytucyjnego życia, odpowiedziałby przeciętny obywatel, któremu naiwną tę wiarę sugerowali przez lata ostatnie mandaryni partyjni, dziesiątki agitatorów i setki partyjnych dziennikarzy.
Demagogia tak z prawicy jak i lewicy wytężała przecież wszystkie swe siły, aby wmówić w społeczeństwo, że
TYLKO NOWE WYBORY
przeprowadzone bez namysłu, bez przygotowania, z dnia na dzień — otworzą Polsce wrota do raju. Pamiętamy dwuletnią, kampanię o rozpędzanie Sejmu. Pamiętamy histeryczne wrzaski posłów i prasy tak „Rzeczypospolitej" jak i „Wyzwolenia".
Jakże inaczej wszystko się ułożyło. Stan nasz wewnętrzny jest dziś stokroć gorszy, aniżeli w chwili, w której wśród tryumfalnych okrzyków rozchodził się Sejm Ustawodawczy.
Wybory minęły. Nie były one jednak przeoraniem duszy polskiej pługiem myśli państwowej, nie były zasianiem w nią ziaren odwiecznych, a żywotnych prawd. Jeżeli spełniły jakąś rolę, to tylko rolę wulkanicznego wstrząśnienia, które wydobyło na powierzchnię wszystkie żądze, wszystkie namiętności. Jak lawa wulkaniczna zalały Polskę kalumnie i oszczerstwa, któremi starano się zwalczyć przeciwników, zatruto do reszty atmosferę w Polsce, a echem i konsekwencyą tych nienormalnych stosunków, jakie walka wyborcza przyniosła, były znamienne wypadki grudniowe, wśród odgłosu strzałów rewolwerowych.
A jakże wygląda ten nowy Sejm, o którego powołanie tak walczono i po którym tak wiele kazano się nam spodziewać?! Sejm ten jest taki, jakiem jest społeczeństwo, względnie jakiem to społeczeństwo zrobili fanatycy, zacietrzewieńcy partyjni! Trzystu kilkudziesięciu posłów polskich, którzy dziś zasiadają na ulicy Wiejskiej rozbiło się na dwie niemal równe części, i mimo iż życie woła o to wielkim głosem, nic nie wskazuje na możność jakiegoś zbliżenia się. Wszystkie próby utworzenia czy to koalicyi stronnictw polskich, czy przynajmniej parlamentarnej ich większości, natrafiają na niesłychane przeszkody.
Przeszkody te są w części realne, ale największą trudność stanowi opór psychiczny, spowodowany metodami, które z wielu stron w walce wyborczej były używano. Jeśli więc idzie o psychiczną niezdolność do pracy, do wyłonienia większości i oparcia na niej rządu parlamentarnego, to zaprawdę nowy Sejm przedstawia się napewno nie lepiej od poprzedniego. Co więcej! — sytuacya jest o tyle
jeszcze gorsza, że układ sił w Sejmie powoduje zawikłania, o których w poprzednim Sejmie nie mogło być mowy. Znikły bowiem miejskie grupy centrowe, (Mieszczanie, Skulsczycy i „Kapeki), a na ich miejsce weszło około stu posłów obcoplemiennych, reprezentantów bloku mniejszości narodowej, który do walki wyborczej szedł pod hasłem zniszczenia narodowego charakteru państwa polskiego.
Rezonerstwo nie jest w polityce rzeczą wskazaną. Co się raz stało, już się nie odstanie - i z faktem tym musi się każdy realnie myślący człowiek pogedzić. Zasadę tę uznajemy i my w całej pełni. Mimo to nie możemy się powstrzymać od kilku uwag, które dotyczą, przeszłości i naszego w tym czasie stanowiska. Od listopada 1921 roku, aż do chwili rozpisania nowych wyborów walczyliśmy o wstrzymanie na pewien jeszcze przeciąg czasu b. Sejmu Ustawodawczego. Przypominamy cykl artykułów „Kuriera "pod tytułem:
„OSTATNI SEJM POLSKI",
które ukazywały się przez przeciąg ostatniego roku (ostatni już po uchwale rozwiązującej Sejm
ustawodawczy), a w których uświadamialiśmy społeczeństwo, że nowe wybory zabagnią jeszcze sytuacyę, narażając na wstrząśnienie niedokończone jeszcze fundamenty młodego państwa.
Przypominamy pokrótce nasze argumenty. Wskazywaliśmy na fakt, że granice państwa nie są jeszcze ostatecznie ustalone, instytucye wewnętrzne (administracya i szkoły), narodowy charakter państwa niezupełnie jeszcze ustawowo zabezpieczony. Musimy więc uporać się z wszystkiemi temi trudnościami w czasie urzędowania obecnego Sejmu, który przecież jest Sejmem czysto polskim, i w którym rolę języczka u wagi odgrywają polskie ugrupowania centrowe. Przyszły Sejm — uczy o tem statystyka - Sejmem czysto polskim już nie będzie; zasiądą, w nim przedstawiciele mniejszości narodowych, którzy w chwili, gdy dostaną mandaty, nie będą mogli nie mieć wpływu na bieg wypadków. Udział ich jednak liczebnie silny w samem montowaniu państwa jest z punktu widzenia interesu narodowego niepożądany. Skoro już wejdą do Sejmu, niechaj zastaną państwo zupełnie gotowe, w ramach którego urządzeń będą się mogli zresztą swobodnie poruszać. Ramy te ogólnie zbudujmy jednak sami.
* * *
Tak mówiliśmy, to wykazywaliśmy przez cały rok. Z jakąż namiętną, opozycyą spotykaliśmy się wówczas. Nikt zaś nie zwalczał nas tak silnie, jak organy tych odłamów partyjnych, które dziś najgłośniej mówią o niebezpieczeństwie narodowem, wynikającem z udziału posłów obcoplemiennych w naszym Sejmie, w czasie, gdy państwo wymaga jeszcze budowy.
Któż jest przezorniejszym politykiem? - czy ten, który chce organizm ustrzedz przed niebezpieczeństwem, czy ten, który mimo przestróg naraża go na niebezpieczeństwo, a potem głośno krzyczy, narzeka i proponuje lekarstwa, na które może już być — zapóźno...
Rząd gen. Sikorskiego pozostaje - i dlaczego!
Otrzymał on votum zaufania 217 głosami przeciw 156 głosom skrajnej prawicy, syonistów, hakatystów i komunistów. — Część prawicy oraz żydzi pozostałych obozów wsłrzymali się od głosowania.
Z prawdziwem zainteresowaniem oczekiwała opinia polska wtorkowego posiedzenia Sejmu. Na posiedzeniu tem miała być przecież ukończona dyskusya nad mową programową prezydenta ministrów i przegłosowany wniosek o votum zaufania dla rządu gen. Sikorskiego. Wszyscy wiedzieli, że nie znaleziono dotąd podstaw dla stworzenia większości parlamentarnej, która by podjęła się ujęcia steru rządów w
swoje ręce, t. j. wyłonienia z pośród siebie gabinetu parlamentarnego. Państwo nie może zaś istnieć bez rządu, zwłaszcza w sytuacyi tak ciężkiej, jak obecna. Dlatego wieści, iż gabinet gen. Sikorskiego otrzyma wotum nieufności - wywołały wśród szerokich sfer społeczeństwa żywe komentarze. Pytano bowiem powszechnie: „Dobrze! Powalimy gabinet Sikorskiego - a cóż damy na jego miejsce? Czyż znowu ma rozpocząć się przesilenie, które trwać może przez całe miesiące, niszcząc kraj i gospodarstwo społeczne?".
Już ten motyw rozumowy wystarczył! - by całe społeczeństwo oświadczyło się za rządem Sikorskiego, chociażby nowy premier był jeszcze „białą kartą". Rzecz jednak miała się inaczej. Prezydenta Sikorskiego poznaliśmy już z jego expose. Powiedzmy odrazu: generał Sikorski zdobył sobie szturmem serca polskie. Jakże długo czekaliśmy na taki ton, na taką jasność myśli, na tyle energii i na tak państwowe stanowisko!
Gen. Sikorski nie mówił koroplementów, prawdę nazwał po imieniu! Czasem była
prawda dla wielu nieprzyjemna. Obruszyła się nań skrajna prawica, obruszyli się posłowie niemeccy, żydowscy — no i komuniści. Pierwszych rozgniewały ustępy dotyczące zaiść grudniowych, drugich stanowisko zajęte przezeń w expose wobec mniejszości narodowych.
Generał Sikorski zdawał sobie sprawę z tego, co ryzykuje. Znał on dobrze układ sił w Sejmie i rozumiał, że gdyby prawica, Niemcy, żydzi i komuniści głosowali
przeciw niem u, a mniejszości słowiańskie - którym również nie pochlebiał - wstrzymały się od głosowania — że w takim wypadku rząd jego zostałby obalony! Stronnictwa polskiej prawicy liczą bowiem 169 głosów, stronnictwa polskiego centrum i polskej lewicy 182 głosy, a mniejszości narodowe 92 głosy. Wymowa cyfr
bardzo niepokojąca. To była przyczyna, że powszechnie sądzono, iż gabinet gen. Sikorskiego nie otrzyma za sobą dostatecznej liczby głosów poselskich.
Generał Sikorski zaryzykował w imię idei państwowej i ta idea państwowa odniosła tryumf. Wytrwał n a stanowisku bezkomnromisowem aż do chwili głosowania. Na parę minut przed decyzyą polemizował jeszcze z demagogicznsmi ustępami mowy Thugnta, dał jeszcze ciętą odpowiedź uproszczeniom pp. Thana i
Spickermanna, tak jak poprzednio z miejsca odparował zarzuty p. Głąbiskiego. Mimo to w głosowaniu otrzymał
WIĘKSZOŚĆ 217 GŁOSÓW PRZECIWKO 156.
Z kampanii parlamentarnej wyszedł zwycięsko.
* * *
Poważne refleksye budzą się w nas gdy czytamy sprawozdanie PAT‘a, który na podstawie relacyi dziennikarzy sejmowych stwierdza, jakie to czynniki złożyły się na większość, a jakie na opozycyę. W liczbie głosów, oddanych za generałem Sikorskim, znajdujemy: grupę katolicko-ludową (7), kilku chrześcijańskich demokratów, Piastowców, Wyzwoleńców, Enperowców, socyalistów, Rusinów wołyńskich, galicyjskich chliborobów, Białorusinów i kilku umiarkowanych Niemców.
W liczbie głosów opozycyjnych znajduje się: 35 głosów pracicy, 15 głosów galicyjskich syjonistów, 5 nieprzejednanych Niemców i 1 głos komunisty.
Pierwszy, uderzający wniosek narzuca się w związku z okolicznością, kto z kim sąsiaduje, jest to tak jaskrawe, że bliżej nie trzeba się nad tem zastanawiać. Drugim, niemniej uderzającym objawem, jest stosunkowo mała liczba głosów prawicowych (135 na 169 członków klubu).
Jedyny prawdziwy C O G N A C francuski
J. & F. MARTELL
Wyłączna sprzedaż PERLBERGER i SCHENKER
Kraków, Grodzka 48, Telefon 308.
NADESŁANE
Za dział ten Redakcya nie ma żadnej odpowiedzialności.
* * *
Unieważnia się zagubiony dokument wojskowy szeregowca Gryzły Stanisława, ur. w r. 1897 w Wojnarowej p. Grybów.
* * *
Stenotypistkl polsko-niemieckiej poszukuje Spółka dla przemysłu drzewnego i leśnego Kraków, Długa 34. Zgłoszenia osobiste codziennie między godz. 3—6 popołudniu .
* * *
Panna z kilkuletnią praktyką masarską potrzebna zaraz, lub od 15 lutego. M. Kusionowicz — Kraków, pl. Maryacki 2.


Kącik poezyi
***
Zmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,
Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszy
I kogoś, kto zrozumie mój żal nienazwany,
Kogoś, kto mą bezsłowną tęsknotę usłyszy;
Kogoś, kto jasną duszą życie mi przepoi,
Iżbym w spokoju bożym wypoczął po męce,
Kogoś, kto rozszalałe serce uspokoi,
Kładąc na moje oczy miłosierne ręce.
Idę po szczęście swoje. Po ciszę. Do kogo?
Którędy? Ach, jak ślepiec! Zwyczajnie - przed siebie.
I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą,
Bo wszystkie moje drogi prowadzą do Ciebie.
- Julian Tuwim
Wieści Niesamowite
Historia Necronomiconu. Tytuł oryginalny Al-Azif - azif to słowo używane przez Arabów na określenie nocnych dźwięków (wydawanych przez owady), uważanych za wycie demonów.
Napisany przez Abdula Alhazreda, szalonego poetę z Sany w Jemenie, którego rozkwit twórczości przypadał, jak się uważa, w czasach kalifów omajadzkich, około 700 r. przed Chr. Zwiedzał on ruiny Babilonu, badał podziemne tajemnice Memfis i spędził 10 lat samotnie na wielkiej wschodniej pustyni Arabii - Roba al-Khaliyeh czy też "pustej przestrzeni" starożytnych, "Dahma" czyli "purpurowej" współczesnych Arabów, która chroniona jest przez złe duchy i potwory śmierci. O pustyni tej ci, którzy twierdzą, że ją zbadali, opowiadają wiele dziwnych i niewiarygodnych cudów.
Pod koniec życia Alhazred mieszkał w Damaszku, gdzie napisał Necronomicon (Al-Azif), a o jego śmierci czy też zniknięciu (738 r. przed Chr.) opowiadano wiele przerażających i sprzecznych rzeczy. Ebn Khallikan (XII-wieczny biograf) utrzymuje, że został porwany przez jakiegoś niewidzialnego potwora w jasny dzień i w straszliwy sposób pożarty w obliczu wielu skamieniałych ze strachu świadków. O jego szaleństwie wiele mówiono. Przysięgał, że widział słynny Irem, albo Miasto Kolumn i w nieznanych ruinach na pewnej bezimiennej pustyni odkrył miasto posiadające wstrząsające kroniki i tajemnice obcej rasy starszej niż ludzkość. Był tylko neutralnym Muzułmaninem, wierzącym w nieznanych bogów, których nazywał Yog-Sothoth i Cthulhu.
W 950 roku przed Chr. Azif cieszył się wielkim zainteresowaniem, krążąc w odpisach wśród filozofów tego wieku i został potajemnie przetłumaczony na język grecki przez Theodorusa Philetasa z Konstantynopola pod tytułem Necronomicon.
Przez stulecia inspirował pewnych eksperymentatorów do przerażających prób, póki nie został zakazany i spalony przez patriarchę Michała. Odtąd mówiono o nim tylko potajemnie, lecz w 1228 roku Olaus Wormius dokonał przekładu łacińskiego, a w późnym średniowieczu tekst łaciński został dwukrotnie wydany drukiem - raz w XV wieku pismem gotyckim (najwidoczniej w Niemczech) i po raz drugi w XVII wieku (prawdopodobnie w Hiszpanii); obie edycje nie posiadają znaków pozwalających na ich zidentyfikowanie i lokowane są w czasie i miejscu tylko na podstawie wewnętrznych cech typograficznych.
Dzieła, zarówno greckie jak i łacińskie, zostały wyklęte przez papieża Grzegorza IX w 1232 roku, wkrótce po dokonaniu przekładu łacińskiego, który spowodował zwrócenie na nie uwagi.
Arabski oryginał zaginął w czasach Wormiusa, wedle noty w przedmowie (co może wskazywać na źródło kopii, która pojawiła się w San Francisco w obecnym stuleciu, lecz później uległa zniszczeniu w pożarze), zaś kopii greckiej - wydrukowanej we Włoszech między 1500 a 1550 rokiem - nie widziano od czasów pożaru biblioteki pewnego człowieka w Salem w 1692 roku.
Tłumaczenie angielskie, dokonane przez doktora Dee, nie zostało nigdy wydrukowane i istnieje tylko we fragmentach pierwotnego manuskryptu.
Wiadomo, że jeden piętnastowieczny tekst łaciński istnieje w British Museum pod zamknięciem, inny zaś (XVII-wieczny) znajduje się w posiadaniu Bibliotheque Nationale w Paryżu. Siedemnastowieczne wydania są też w zbiorach Biblioteki Widenera w Harvardzie, w bibliotece Uniwersytetu Miskatonic w Arkham i w bibliotece uniwersyteckiej w Buenos Aires.
Potajemnie istnieją prawdopodobnie także inne, liczne kopie, o jednej z nich, XV-wiecznej, krążą uporczywe pogłoski, że tworzy część kolekcji słynnego amerykańskiego milionera. Daleko bardziej wiarygodne są pogłoski o zachowaniu się XVI-wiecznego tekstu greckiego w rodzinie Pickmanów w Salem, który zniknął wraz z artystą R. U. Pickmanem na początku 1926 roku. Księga jest nieustannie prześladowana przez urzędy państwowe większości krajów i przez wszystkie odłamy kościoła. Czytanie jej prowadzi do straszliwych następstw. Z pogłosek o tej księdze (o naprawdę niewielu wie opinia publiczna) R. W. Chambers powiedział, że zaczerpnął pomysł do swej wczesnej powieści "Król w Żółcieni".
I to by było na tyle. Czy wam też zdarzają się takie odpały, jak przygotowywanie numeru gazety, żeby gracze mogli lepiej wczuć się w świat gry? Jakie były najdziwniejsze i najlepsze rekwizyty i źródła, które wprowadziliście na swoje sesje?
A to przyspamuję w temacie: http://quodmeturbat.blogspot.com/2012/08/cthulhu-czytuje-google-news.html
OdpowiedzUsuńMożliwe że dzisiaj się robi to trochę inaczej, ale idea pozostaje bez zmian.
Fajny pomysł na wykorzystanie google newsów! Nie wpadłbym na to :). Dzięki!
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń