środa, 2 maja 2012

Relacja ze SPOTa

Przybyłem, poprowadziłem, wygrałem - ciśnie mi się na usta, ponieważ na tegorocznym SPOCie udało mi się zdobyć pierwszą LARPową nagrodę w swoim życiu - Zardzewiały Topór dla najbardziej klimatycznego mistrza gry. Ale po kolei: oto moja subiektywna relacja ze SPOTa.

Trzy godziny snu to za mało. Do teraz nie wiem, po co wstawałem o 6 rano i jakim cudem trafiłem na dworzec przeszło godzinę przed pociągiem. Podróż była męcząca, a główny w Gdańsku jest najgorszy i oczywiście skręciłem w złą stronę. Spóźniłem się na autobus do Przywidza, co zagwarantowało mi kolejną godzinę spędzoną... na dworcu. Chyba czas zainwestować w prawo jazdy, bo robię się za stary na takie wyprawy.

Moi rewelacyjni gracze po "Cudownej maszynie Mistrza Fryderyka"

Dotarłem na SPOTa, ulokowałem się w sleep roomie, zszedłem na dół i dziwnym trafem pokazałem "burżuazyjną magnaterię prelegującą o emancypacji" na SPOTowych kalamburach. Wtedy zostałem przechwycony przez Rumcajsa i Mariusza, poszliśmy więc dopieścić nasze LARPy, bo jak się okazało, wobec tego, co pamiętałem, trochę zmienił się program imprezy. Dopieszczanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze. Przy okazji rozegraliśmy partyjkę w grę planszową "Stupromilowy las", więc growo było od samego początku.

O 21:00 miał zacząć się mój LARP, ale była lekka obsuwa. Obejrzeliśmy rewelacyjne fireshow w wykonaniu Oscara, a potem zagraliśmy w "Obudź się". Gracze nie dostali ról, a jedynie zasady. Obudzili się w zamkniętym pomieszczeniu z komputerem, kartkami z tajemniczymi sprzecznymi ze sobą informacjami i z "Panem" oraz "Jokerem" po drugiej stronie #irca. Gra wyszła nieźle, aczkolwiek nie udało mi się wprowadzić wystarczająco paranoicznego nastroju (gracze mieli zostać najpierw przeciągnięci związani przez las, ale było już za ciemno, żebym mógł to zrobić). LARP niestety nie miał zakończenia - zepsuliśmy drzwi, przez co nie udało się ich otworzyć. Wyszło jak wyszło, wrażenia jednak były raczej pozytywne.

Na SPOCie było coś koło 100 osób, ale niestety, dzięki rozmieszczeniu poszczególnych punktów programu daleko od siebie (szkoła i Gminny Ośrodek Kultury vs. camping) w ogóle nie było ich widać. Przez to nie odbyła się część punktów programu, a o mały włos i moja "Cudowna maszyna Mistrza Fryderyka". Wampirzy, klasyczny LARP osadzony w Berlinie końcówki XIX wieku, z lekką steampunkową domieszką na szczęście jednak zachęcił 11 osób, dzięki czemu udało się zagrać. Gra wyszła płynnie i sympatycznie, a Abraham van Helsing zatriumfował nad wampirzymi naukowcami pragnącymi pogrążyć Berlin w wiecznej nocy.

Ognisko, fajna rozmowa z Mefim, sen. Znowu za mało. Obudzony, pokręciłem się po Przywidzu, zdobyłem kawę i trafiłem prosto na prelekcję o nowym Warhammerze Fantasy Role Play. Nie trafiłbym na nią, gdyby nie to, że odbyła się... Na korytarzu pomiędzy akredytacją a games roomem. Wyciągnięcie jej z sali na korytarz było świetnym pomysłem. Przy takiej ilości ludzi nie przeszkadzał hałas, z drugiej strony ludzie przychodzili i słuchali, o co chodzi, i zostawali, jeśli ich to zainteresowało. Dodatkowym atutem był brak aktu "wychodzenia" z prelekcji, nawet, jeśli ktoś chciał gdzieś iść w ogóle się tego nie odczuwało. Samą grą jestem zachwycony - chociaż nigdy nie przepadałem za poprzednimi częściami WH. Z prowadzącym, Kubą Kołodziejczakiem, umówiliśmy się na wieczorną sesję w omawianą przez niego grę i uradowany popędziłem na ogólnoświatową premierę mojego "Out of Fuel". Niestety na sesji pojawiły się tylko 3 osoby, ale w czwórkę, łącznie ze mną udało nam się rozegrać dość krótką grę, która po pierwsze przekonała mnie, że gra jest grywalna, a po drugie wskazała mi kilka niedoróbek, dzięki czemu niedługo już pojawi się wersja 1.2 gry z pewnymi poprawkami.

Wieczorna sesja w Warhammera potwierdziła tylko to czego się obawiałem - będę musiał wydać 3 stówy na nową zabawkę. Gra nie dość, że jest piękna, to mechanika jest szybka i logiczna, mało tego, inspiruje wydarzenia, jest totalnie supportująca MG... Mogę się tak zachwycać pół dnia, ale lepiej, jak po prostu napiszę o tym produkcie osobną notkę, po kilku kolejnych sesjach.

Przed Galą Zardzewiałych!
Wieczorem odbyła się Gala Zardzewiałych Toporów. Podczas gali odbył się koncert zespołu rockowego Basic Layout z gimnazjum w Wejherowie. Grali głównie covery Nirvany. Dyplomatycznie powiem tylko, że nie jestem pewien, żeby ten występ był konieczny. Za to rewelacyjnie wyszły skecze podczas "Czyja to kwestia" przygotowanej przez Mirage'a. Jakoś w międzyczasie odbyło się także wręczenie. Nagrody zdobyli:
  • w kategorii Najbardziej Klimatyczny LARP - grupa z Nowego Targu, czyli Malkav, Klama, Thanatos i Spectreval za LARPa "Gdy przekroczysz próg" - muszę wyznać, że opis LARPa nie brzmiał dla mnie zachęcająco, gdyż były w nim użyte takie sformułowania jak "dobry gracz" i "wczucie się w klimat", ale najwidoczniej sam LARP się obronił. Gratulacje!
  • w kategorii Najbardziej Klimatyczny Jeepform - Miłosz "Delavo" Sikorski, za jeepa "Szachownica życia". Do jeepformów jak zwykle miałem pecha - nie trafiłem na żaden. Nie odbyło się ich jednak zbyt wiele, ostatecznie Delavo konkurował sam ze sobą w tej kategorii. Nie wątpię jednak, że jeep trzymał poziom - gracze byli zadowoleni. Gratuluję!
  • w kategorii Najbardziej Klimatyczny Twórca wygrałem ja, za poprowadzenie "Obudź się" oraz za "Cudowną maszynę Mistrza Fryderyka", sobie gratulować nie będę.
  • w kategorii Najbardziej Klimatyczny Strój - Ola "Selva" Wdowiak za strój neuroshimowego szczura. Był przekonujący :D.
Sama formuła konkursu Zardzewiałe Topory podoba mi się dużo bardziej od pyrkonowych Złotych Masek. Nagroda jest nagrodą uczestników, nie autorytetów, co bardziej odpowiada moim preferancjom, ale nie to jest najważniejsze. Moim zdaniem nie da się ocenić LARPa będąc na zewnątrz. Ten pozorny obiektywizm, zyskiwany poprzez dystans do tego, co dzieje się na LARPie, tak naprawdę powoduje, że oceniany jest performance, a nie LARP. Bo tym staje się LARP, któremu zabierze się całkowicie aspekt interaktywności. Tym bardziej cieszę się ze zdobytego Topora.

Tej nocy spałem godzinę dłużej, bo padłem ze zmęczenia nieco wcześniej. Obudziłem się na swoją prelekcję o Szkole Turku, podobnie jak wcześniej Kuba prelegowałem na korytarzu, dzięki czemu całkiem sporo osób przewinęło się przez prelkę. Wydaje mi się, że wniesie ona coś nowego do spojrzenia na LARPy tych osób, które poświęciły swój czas na słuchanie mnie. Prelekcja przerodziła się w dyskusję i trwała przez to dłużej, niż było to zaplanowane, ale to bardzo dobrze.

Nie mogłem zostać już dłużej, bo ostatni sensowny pociąg, a przecież w domu czekał jeszcze PIT do wypełnienia. Wysłałem go przez internet o 22:30. Da się :).

Moja ocena konwentu? Jedyne, co przeszkadzało mu w byciu mega-zajebistym, to odległości do pokonania. Mateusz Zachciał, główny org, już zapowiedział zmianę lokalizacji w przyszłym roku. I dobrze, z lepszą, mniej rozciągniętą miejscówką SPOT będzie istną rewelacją. Wspaniała atmosfera, różnorodne punkty programu i dogodny termin SPOTa to niewątpliwe atuty, które już teraz powodują, że jeździłbym tam nawet częściej niż co rok.

P.S. Mariusz przypomniał mi, że grałem jeszcze w Cyklady - rewelacyjną wręcz planszówkę. I nawet wygrałem :]. W games roomie udało mi się jeszcze zagrać w Dixita, i to chyba byłoby na tyle. Na następnym konwencie muszę bardziej planszówkować!

11 komentarzy:

  1. Gratuluję topora!

    Kolejny post: "Mały majsterkowicz: Jak zrobić półkę na nagrody". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się larp "Cudowna maszyna Mistrza Fryderyka" bardzo podobał. Plus za to że chociaż nie pamiętam niż z Świata Mroku to bez problemu ogarnąłem co i jak. Plus śmieszy mnie fakt że choć zmarłem, ponieważ spaliły mnie promienie słoneczne to i tak w sumie wygrałem xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygranie przez śmierć? Chyba jednak coś nie tak. Mi udało się przeżyć a dodatkowo dopilnować by mój mistrz przeżył.

    A po prelekcji o szkole turku przyznam, że nie do końca się zgadzam z niektórymi punktami, o czym z chęcią kiedyś pogadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dell, a może chciałbyś napisać o tym, co Ci się nie podoba w Szkole Turku? Może udałoby się zacząć jakąś fajną dyskusję, która moim zdaniem jest bardzo potrzebna :). I dzięki wszystkim za dobre słowa!

      Usuń
    2. Nie tyle mi się nie podoba, co nie wpełni się zgadzam. Chodzi mi ogólnie o pkt 5 czyli "Władza absolutna mistrza gry". Swego czasu grałem w systemy pokroju Wolsung czy Savage worlds. W tego typu systemach gracze mają znacznie większe pole do popisu, jeżeli chodzi o tworzenie fabuły. Korzystając z odpowiednich kart i żetonów mają prawo naginać świat stworzony przez MG. Np może się okazać, że napotkana postać jest dalekim krewnym niziołka z drużyny lub złodziej z drużyny akurat posiada drogocenny kamień który idealnie nadaje się na łapówkę.
      Oczywiście mistrz gry nadal ma ogromną władzę jednak już nie można mówić o władzy absolutnej.

      Usuń
    3. Niesamowicie podoba mi się to, co napisałeś. Posunąłbym się nawet dalej - jako mistrz gry oczekuję od graczy, że ich wpływ na świat i fabułę będzie wykraczał poza odgrywanie postaci :).

      Usuń
    4. Tyle, że oprócz systemów które wymieniłem, gracze raczej nie dostają możliwości edytowania świata. Np w warhammerze mistrz gry ma władze absolutną głównie dlatego, że jedynymi narzędziami graczy dzięki którymi mogą wpływać na świat są ich postacie. Jedynym ogólno dostępnym narzędziem wpływającym na świat, i to już niezależnie od systemu, jest historia postaci. Jednak możliwość wpłynięcia na świat za pomocą historii postaci nie daje zbyt wiele możliwości. Szczególnie że historia musi być jeszcze dodatkowo zaakceptowana przez wszechmocnego mistrza gry, a w przypadku takiego wolsunga mg musi zaakceptować wpływ gracza (nie postaci) na świat, oczywiście o ile wszystko jest zgodnie z regułami.
      Więc żeby gracze mogli wpływać na świat w sposób wykraczający poza ich postacie, muszą dostać do rąk odpowiednie narzędzia. Sęk w tym że (chwilowo) nie mam żadnego pomysłu jak stworzyć w miarę uniwersalne narzędzia.

      Usuń
    5. Dostają możliwość edytowania świata, dostają i to jeszcze większe, w wielu różnych grach i mechanikach.

      Poniżej zaledwie garstka przykładów:

      W FATE za punkt przeznaczenia "spotlight moment' gdzie nikt nie moze graczowi przeszkodzić w monologu. Mechanika pozwala też na dowolne kreowanie otoczenia i jego zmianę, która ma konsekwencje mechaniczne (poprzez aspekty).

      W Houses of the Blooded gracze tworzą BNów (i współtworzą BNów wprowadzonych przez MG!), a także tworzą powiązania między postaciami ("Twoja żona jest zakochana w moim mężu.") za Punkty Stylu – otrzymywane za odpowiednio "dramatyczne" zagrania w operowej konwencji gry.

      W Burning Empires i innych grach z rodziny Burning Wheel gracze razem z MG tworzą od podstaw cały świat przed rozpoczęciem rozgrywki, razem z BNami.

      (Oczywiście w każdej z tych gier jest również możliwość przerzucania rzutu, ale tego nie traktuję jako "wpływ na świat").

      W skrócie: tak, gry pisane na początku lat 90. nie dają graczom dużej władzy. Nie powinna to być niespodzianka. Są w końcu dość stare. Dzisiejsze gry to zupełnie inna para kaloszy.

      A nie dotknąłem nawet gier bez MG, gdzie w ogóle dzieją się cuda…

      Dell, gorąco zachęcam do poszukania nowych pozycji i gier do eksploracji i zabawy.

      Usuń
    6. Pewnie, można rzec, że zmniejszanie roli MG to wręcz pewien trend. Ale absolutna władza mistrza to nie jedyna rzecz w manifeście, którą zweryfikował czas. Wydaje mi się, że i gry narratywistyczne są w dzisiejszym świecie mocno rozwojowe i to one, przynajmniej w Polsce, kształtują nowości, przynajmniej w scenie LARP. Mowa oczywiście o Jeepach.

      Wracając do samej władzy MG - można też uznać, że ta władza dalej występuje, ale w granicach wcześniej ustalonych i przyklepanych zasad.

      Usuń
  4. nagroda zasłużona w pełni :) ja trafiłem na prelke o szkole turku i musze przyznać że postanowiłem czesciej angażować się w życie Larpowe;] no i wypada dodać że rola pasażera we Who's Line is it anyway również zasługuje na oklasky;]

    p.s. nie byłbym sobą jakbym nie dodał, że strój Selvy był robiony pod Śmietnikon, a nie pod Neuro :P (ale to prawie to samo)

    pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za te dobre słowa i cieszę się, że mogłem Cię zainspirować:). I wybacz moją pomyłkę!

      Usuń

Zapraszam do komentowania. Spamu nie przyjmuję.